Majchrzak najlepszy w challengerze ATP w Kigali
Startujący z "dziką kartą" Kamil Majchrzak (WKT Mera Warszawa) wygrał w sobotę challenger ATP50 w Kigali, pokonując w finale 6:4, 6:4 Argentyńczyka Marco Trungellitiego rozstawionego z nr 4. Jest to piąty w karierze tytuł Polaka w ATP Challenger Tour.
- Przede wszystkim należą się wielkie, ogromne wręcz gratulacje dla organizatorów, którzy przygotowali historyczny pierwszy turniej rangi challenger ATP w Rwandzie. Naprawdę stanęli na wysokości zadania i wszystko tu jest przygotowane na absolutnie wysokim poziomie. Naprawdę bardzo się cieszę, że mogłem wziąć udział w tym wydarzeniu. A tym bardziej się cieszę, że sięgnąłem po tytuł, bo warunki klimatyczne tu są naprawdę specyficzne, ponieważ gramy na dużej wysokości plus pogoda jest zmienna. Raz jest bardzo gorąco i sucho, a raz bardzo wilgotno i mokro, jak dzisiaj, gdy finał opóźniły opady deszczu – powiedział po zwycięstwie Majchrzak.
Sobotni finał trwał godzinę i 34 minuty, a zwycięstwo nie przyszło Kamilowi łatwo, chociaż przez większość meczu to on prowadził wymiany. Spotkanie rozpoczął lepiej rywal, który z przewagą jednego "breaka" odskoczył na 3:1. Jednak Polak odrobił straty i rozstrzygnął losy pierwszej partii wynikiem 6:4. Kluczowe okazało się przełamanie podania Argentyńczyka w dziesiątym gemie, po 44 minutach gry.
Druga partia była jeszcze bardziej zacięta i chociaż to Trungelliti miał do dyspozycji aż pięć "break pointów", to nie udało mu się żadnego z nich wykorzystać. Gdy wydawało się, że o jej losach zadecyduje tie-break, nieoczekiwanie to Majchrzak zdołał przełamać serwis przeciwnika i zapewnił sobie najcenniejszy tytuł w tym sezonie.
- Od początku turnieju prezentowałem bardzo dobry tenis, bo lubię grać na dużej wysokości. Zresztą poniekąd pod tym kontem z trenerem Mercelem de Coudray dobieraliśmy turnieje. Wiedziałem, że będę tu bardzo groźny i zagrałem naprawdę pięć bardzo dobrych spotkań. Zagrałem naprawdę świetny finał i bardzo się cieszę, że sięgnąłem po trzeci tytuł w tym roku, a pierwszy w challengerze po zawieszeniu. Naprawdę nie wiem co więcej mogę powiedzieć, bo jestem po prostu bardzo szczęśliwy. Ale też już muszę zakasać rękawy i do roboty, bo już jutro czeka mnie pierwszy mecz w eliminacjach do kolejnego challengera tu w Kigali - dodał.
W Kigali, w pięciu rozegranych spotkaniach. Kamil oddał rywalom tylko jednego seta - w półfinale. W sumie od powrotu do międzynarodowego Touru wygrał już 19 meczów, a przegrał tylko trzy. W styczniu, w pierwszym starcie po 13-miesięcznej przerwie, wygrał turniej ITF M15 w Monastyrze, w lutym triumfował w imprezie z tego samego cyklu rangi M25 w #Hammamet, a także wystąpił w reprezentacji Polski w Pucharze Davisa z Uzbekistanem, zdobywając w Taszkiencie punkt na 4:0.
- Mam już za sobą kilkanaście meczów rozegranych w tym roku. Wydaje mi się, że z meczu na mecz, z turnieju na turniej, mój tenisowy poziom się regularnie podnosi. Ja cały czas buduję coraz większość pewność siebie w grze oraz odtwarzam te wszystkie odruchy i reagowanie na konkretne sytuacje na korcie w zależności od okoliczności. Idzie to wszystko w dobrym kierunku, wydaje mi się, że gram coraz lepiej i wszystko jest ok, a ja jestem zadowolony. Ale oczywiście zobaczymy jak będzie w następnych tygodniach. Na razie cieszy kolejny awans w rankingu, bo dzięki niemu łatwiej mi będzie się kwalifikować do turniejów i nie będę musiał liczyć tylko na „dzikie karty” od ich organizatorów – dodał.
W poniedziałek Kamil wróci do TOP 500 w rankingu ATP Tour, w którym powinien awansować w okolice 440. Miejsca. W ten sposób będzie w nim piątym wśród najwyżej notowanym obecnie Polaków. Natomiast już w niedzielę spotka się w pierwszej rundzie eliminacji do drugiego challengera ATP 50 w Kigali z reprezentantem gospodarzy Junior Hakizumwamim. Awans do głównej drabinki dają dwa wygrane mecze.