Magdalena Fręch: brak wygranego turnieju WTA mnie mierził
Rok 2024 był najlepszym w karierze Magdaleny Fręch (KS Górnik Bytom). Zawodniczka LOTTO PZT Team osiągnęła pierwszy finał w imprezie WTA 250, odniosła pierwsze zwycięstwo i to od razu w turnieju rangi WTA 500 i osiągnęła 22. pozycję, a zakończyła go na 24. miejscu na świecie.
- Na pewno nie jest to zaskoczenie, raczej cel osiągnięty nawet z „górką”. Zakładaliśmy na ten sezon, że to będzie TOP 50, a jest TOP 25, więc to bardzo cieszy, że udało się zrealizować ten plan. Także zaskoczeniem to nie jest, bo na to się składa zawsze wiele różnych rzeczy. To nie jest tak, że nagle się pojawiłam, bo przecież gram już bardzo długo, a w TOP 100 też utrzymuję się już od kilku lat. Także naturalną koleją rzeczy jest to, że chciałabym być jak najwyżej. Ale przede wszystkim najważniejszy dla mnie nie jest ten efekt końcowy w rankingu, tylko to w jakim stylu to osiągnęłam i jak zmieniła się moja gra – powiedziała Fręch na konferencji prasowej w Łodzi.
W styczniu zawodniczka LOTTO PZT Team osiągnęła 1/8 finału w wielkoszlemowym Australian Open, co pozwoliło jej po raz pierwszy wskoczyć do grona 50 najlepszych tenisistek świata. W lipcu, tuż przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich w Paryżu, osiągnęła pierwszy w karierze finał w cyklu WTA tour. W imprezie WTA 250 na kortach ziemnych w Pradze uległa 2:6, 1:6 Magdzie Linette (LOTTO PZT Team/AZS Poznań).
- W finale była bardzo dobrze mi znana rywalka. Przeżyłam ten mecz jakoś, ale mogę się przyznać, że nie dźwignęłam tego mentalnie za bardzo. Ten finał był pewnym zaskoczeniem, bo tuż przednim forma nie była zwyżkowa. Miałam jakieś wahania formy i chyba nic nie zwiastowało właściwie tego finału. Ale z perspektywy czasu mam wrażenie, że gdyby nie on, to dużo trudniej byłoby mi wygrać potem Guadalajarę. Myślę, że potraktowałam to jako lekcję i wyciągnęłam wnioski – powiedziała Fręch.
- Tak naprawdę Magda zagrała wtedy bardzo dobrze. Praktycznie nie miałam nawet punktu zahaczenia, bo od razu mi ucinała wszystkie drogi. Ale to było takie przetarcie dające nadzieję i później zupełnie inaczej mi się grało w Guadalajarze, bo już wiedziałam jakie to uczucie bycia w finale. Wiedziałam jaki duży to jest ciężar, bo zupełnie inaczej jednak się podchodzi, jak już gra się piąty czy dziesiąty finał - dodała.
W połowie września, tuż po wielkoszlemowym US Open, zdobyła pierwszy tytuł w cyklu WTA, triumfując w turnieju rangi WTA w Guadalajarze.
- Moim głównym celem po osiągnięciu TOP 50 było właśnie wygranie turnieju WTA, bo bardzo mnie mierziło, że na stronie WTA przy moim nazwisku wciąż jest to zero w rubryce „wygrane turnieje WTA”. Bo to tak naprawdę mogło tam widnieć nawet do zakończenia kariery. Dlatego bardzo chciałam to zmienić i nie miało znaczenia jaka to będzie ranga, czy 250 czy wyższa. Ale na pewno nie WTA 125 jak miałam do tej pory, bo to nie jest tam uwzględniane. Także ten tytuł wywalczony w Guadalajarze był najważniejszym tytułem życiu i najbardziej pożądanym – powiedziała Fręch.
- Po nim zeszło ze mnie ciśnienie, przez trzy cztery dni praktycznie nie było ze mną kontaktu. Tak się złożyło, że wtedy mogłam sobie pozwolić na kilkudniowy odpoczynek, więc odcięłam się praktycznie od wszystkiego. Fajnie, że wycofałam się z kolejnego turnieju i to nie tylko po to żeby się zregenerować. Jednak ładunek emocjonalny po tym zwycięstwie był ogromny. Mogłam dzięki temu dłużej zachować te wspaniałe emocje w sobie, a nie pakować walizek i myśleć od razu o kolejnym starcie. To jest coś bezcennego i będę to pamiętać przez całe życie. Ten tytuł na ze mną zostanie na zawsze o to był najfajniejszy moment w tym sezonie i niesamowite przeżycie – podkreśliła.
Magdalena pochodzi z Łodzi, ale już o pięciu lat jest zawodniczką KS Górnik Bytom. Podczas konferencji prasowej tenisistka otrzymała nagrodę od Prezydenta Bytomia Mariusza Wołosza, którą wręczył Piotr Kowalski Naczelnik Wydziału Kultury i Sportu Miasta Bytom.
- Teraz jestem łodzianko-bytomianką jak widać. Na pewno czuje się fantastycznie reprezentując ten klub. Przede wszystkim jest to dla mnie drugi dom, kiedy jestem w Polsce, bo wiem, że zawsze mogę liczyć na prezesa i wszystkich w Bytomiu, a kiedy tylko będę potrzebowała bazę treningową, to zawsze przyjmą mnie z otwartymi ramionami. Parę lat temu nie miałam takich możliwości w Łodzi, na początku kariery, kiedy to wszystko się jeszcze tak nie spinało jak teraz. Miasto nie wykazywało żadnych chęci pomocy, ani najmniejszego wsparcie., nawet jeśli o coś prosiłam, a były to naprawdę drobne rzeczy. Tym lepiej więc, że teraz, kiedy odnoszę sukcesy, to promuję przy tym też Bytom, bo już długo gram z logiem tego miasta na koszulce. Mam nadzieję, że to byłą dobra promocja i że ta współpraca będzie trwała nadal, bo jak na razie wszystko układa się bardzo dobrze – podkreśliła.
W październiku Fręch zakończyła indywidualne starty w Tourze i udała się na kilkudniowe wakacje. Po powrocie wznowiła treningi i przygotowania do występu w drużynie narodowej w Billie Jean King Cup Finals (13-20 listopada). Oprócz niej w Maladze zagrają: wiceliderka rankingu WTA Iga Świątek oraz trzy zawodniczki LOTTO PZT Team: Magda Linette (AZS Poznań), Maja Chwalińska i Katarzyna Kawa (obie BKT Advantage Bielsko-Biała).
Polki prowadzone przez kapitana Dawida Celta i jego asystenta Macieja Domkę już w najbliższą środę spotkają się z Hiszpanią w meczu otwierającym BJK Cup Finals 2024. Na zwyciężczynie już czeka w ćwierćfinale zespół Czech, rozstawiony z numerem czwartym. Transmisje spotkań z Malagi będzie można oglądać na antenach TVP Sport.
Fot. Monika Piecha.